O embrião do Black Sabbath surgiu no ano de 1968 em Aston, uma localidade de Birmingham, Inglaterra. A história começou quando o guitarrista Anthony "Tony" Iommi e o baterista William "Bill" Ward (ambos do grupo Mithology) [ 5] leram em uma loja, o anúncio de um cantor que estava à procura de músicos para formar uma banda. O cantor era Sklep Muzyka Vinyle Ciężkie brzmienia Zagraniczna Sabotage (Reedycja) (Płyta Analogowa) Data premiery: 2015-06-19 Rok nagrania: 1975 Rodzaj opakowania: Standard Producent: PIAS Records Opis Opis Tracklista: Side A 1. Hole In The Sky 4:01 2. Don't Start (Too Late) 0:49 3. Symptom Of The Universe 6:29 4. Megalomania 9:46 Side B 5. The Thrill Of It All 5:55 6. Supertzar 3:42 7. Am I Going Insane (Radio) 4:13 8. The Writ 8:17 Dane szczegółowe Dane szczegółowe Tytuł: Sabotage (Reedycja) Wykonawca: Black Sabbath Dystrybutor: Mystic Production Data premiery: 2015-06-19 Rok nagrania: 1975 Producent: PIAS Records Nośnik: Płyta Analogowa Liczba nośników: 1 Rodzaj opakowania: Standard Wymiary w opakowaniu [mm]: 314 x 5 x 314 Indeks: 17476669 Recenzje Recenzje Empik Music Empik Music Inne tego wykonawcy W wersji cyfrowej Najczęściej kupowane Inne tego dystrybutora View all reviews for Black Sabbath - Born Again Combining present and past under difficult circumstances - 75% kluseba, February 24th, 2020 Written based on this version: 2011, 2CD, Sanctuary Records (Deluxe edition, Reissue, Remastered, Digipak) W tym roku przypada jubileusz trzydziestolecia wydania tego albumu, jednego z najbardziej kontrowersyjnych eksperymentów w historii ciężkiego grania. To była wówczas prawdziwa sensacja: oto trójka pionierów heavy metalu, osieroconych przez Ronniego Jamesa Dio oraz jedno z najlepszych rockowych gardeł wszech czasów postanowili połączyć siły. Efektem takiego mariażu może być tylko arcydzieło, albo kompletny niewypał. Niestety „Born Again” lokuje się zdecydowanie bliżej tej drugiej opcji… To nie jest aż taka zła płyta.. Problem polega na tym, że Gillan kompletnie nie pasował do Sabbs, nie czuł tej stylistyki, o czym zresztą przekonuje nie tylko „Born Again”, ale również koncertowe bootlegi dokumentujące tournee promujące ten materiał, na którym wybitny wokalista niemiłosiernie „kaleczy” Sabbathowe klasyki. Tony Iommi, który trafił w dziesiątkę z angażem Dio po odejściu z zespołu charyzmatycznego Ozzy’ego, tym razem spudłował z wyborem frontmana niczym Roberto Baggio w serii rzutów karnych podczas pamiętnego finału Mistrzostw Świata Brazylia – Włochy… Co gorsze: muzycy Sabbath postanowili dopasować się na tym krążku do Gillana, a nie na odwrót. Efekt? Otwierający całość „Trashed” to niemal wariacja na temat „Highway Star”, brakuje tylko brzmienia Hammondów i mielibyśmy typowy kawałek Deep Purple. Również rozpędzony „Digital Bitch” zdecydowanie bardziej pasowałby do Purpli lub zespołu Gillan niż do Sabbs. Riff i struktura rytmiczna „Hot Line” także brzmią dziwnie znajomo… Dziwna sprawa, bo przecież kiedy do składu dołączył Ronnie James Dio, na „Heaven and Hell” i „Mob Rules” Black Sabbath nie stał się kopią Rainbow tylko stworzył nową, wspaniałą muzyczną jakość. A tutaj… Wyszedł im Purple Sabbath z naciskiem na „purpurę” właśnie. Znamienne, że nieliczne w sumie próby przywołania charakterystycznego dla Black Sabbath posępnego, złowieszczego klimatu skończyły się fiaskiem. „Disturbing The Priest” i „Zero The Hero” bardziej męczą niż wciągają słuchacza. Brzmienie płyty też nie powala. Daleko mu do potęgi i rozmachu „Heaven And Hell”. Nad okładką już znęcał się nie będę… Na zakończenie zostawiłem sobie coś optymistycznego: kawałek tytułowy. Dla mnie najjaśniejszy punkt tego albumu. „Górki” Gillana w refrenach – klasa sama w sobie. Rok później Gillan wrócił tam gdzie jego miejsce i nagrał z Deep Purple fantastyczną płytę „Perfect Strangers”. Zaś Iommi nadal błądził… Niezrażony rezultatem współpracy z Ianem, ściągnął do zespołu kolejnego eks-muzyka i wokalistę Deep Purple – Glenna Hughesa. I przygotował jeszcze słabszy materiał niż ten z „Born Again”… 5/10 Robert Dłucik

Product description. Digitally remastered edition of this 1983 album from the British Rock legends with faithfully restored artwork. First released on Warner Brothers, Born Again was the band's sole album with vocalist Ian Gillan (Deep Purple). This reissue contains all nine original tracks, including 'Zero the Hero', 'Stonehenge', 'Disturbing

Born Again jest albumem z którego najłatwiej jest się pośmiać siedząc przy piwku z kolegami, robiąc mądre miny znawców. No bo przecież utwory nieudane, Ward w stanie przypominającym psychicznie stłamszoną tchórzofretkę, Ian Gillan robiący sobie nieustannie jaja z poważnego wizerunku Black Sabbath. Na dokładkę zagubiony Butler, który od samego początku przewidywał w cudownym birminghamskim akcencie: „Jak to wszystko ma niby zabrzmieć?” Geezer Butler miał rację. Pytanie o to, w jaki sposób będzie brzmiało karkołomne połączenie Deep Purple i Black Sabbath było niezwykle zasadne, nawet jeżeli na chwilę pominiemy fakt, że płyta „Born Again” wcale nie miała zwiastować „ponownych narodzin” Black Sabbath. Początkowo miał to być jedynie poboczny projekt kilku uznanych muzyków, którzy akurat znaleźli trochę wolnego czasu. Gdy Tony Iommi, Gezzer Butler i Ian Gillan spotkali się w pubie The Bear w Oxford (w połowie drogi między swoimi rezydencjami – prawda, że ciekawy przejaw megalomanii?) nie było mowy o „reaktywacji” osieroconego przez Dio i Appice’a Black Sabbath. Na to nie zgodziłby się Ian Gillan, dla którego ciężkie skóry, odwrócone krzyże i poważne miny muzyków BS wydawały się cechami z których można się co najwyżej radośnie nabijać, ale na pewno nie przyjąć za swoje. Gillan należał do hedonistycznie nastawionych do życia hard rockowców lubiących otwarcie używać uroków życia, grać dobrą, stylistycznie nieoczywistą muzykę, i pławić się w oparach sławy i wzniosłości, jakie nieustannie towarzyszyły dokonaniom Deep Purple. Gillan tworzył muzykę dla rockowej inteligencji, elity. Nie to co, ci zabawni robole z Black Sabbath. Za coś trzeba jednak żyć. Stąd pomysł na wspólny album. Dlaczego więc zamiast pobocznego, finansowo korzystnego i niezobowiązującego albumu nagranego w momencie, w którym obie macierzyste formacje popadły w letarg, otrzymaliśmy jedenasty album Sabbatów? Dlatego, że Don Arden nie zamierzał pytać zespołu o zdanie. Toczyła się w końcu wojna. Co gorsza, wojna domowa, a więc cechująca się jeszcze większą bezwzględnością. Sharon Arden odeszła i zabrała ze sobą zapijaczonego, naćpanego, grubego i wyzbytego pewności siebie Johna Osbournea. Na nieszczęście Dona, zrobiła z niego gwiazdę. Tego Arden – który już dawno postawił krzyżyk na, jego zdaniem, lekko przygłupim frontmanie, nadającym się bardziej do wypasu owiec niż przewodzeniu Największemu Zespołowi Świata – znieść nie mógł. Sharon zbyt dosadnie udowodniła mu, że nie miał racji w swojej ocenie sytuacji. Popełnił pierwszy błąd. Black Sabbath z kolei wbrew jego woli zatrudnili „karła” z USA, Ronniego Jamesa Dio, który nie mógł, jak ponownie przewidywał Arden, postawić rozlatującej się formacji na nogi. Tym razem błąd managerowi udowodnił Tony Iommi, który optował za zatrudnieniem genialnego wokalisty i przyszłego koronowanego „boga metalu”. Gdy jednak Dio i perkusista Appice odeszli a kariera Osbournea wciąż zdobywała coraz to nowe szczyty rockowego panteonu, Arden nadal nie zamierzał pytać nikogo o zdanie. Sprawa była osobista. Ani Iommi, ani tym bardziej Ward nie mogli przeszkodzić jego planom stworzenia z podupadłej legendy Black Sabbath ponownie największego, najwspanialszego i najbardziej emocjonującego zespołu świata. Arden był w stanie przeznaczyć na to duże pieniądze, wykorzystać swoje wpływy i chwycić za gardło każdego, kto mógłby zgłaszać jakieś obiekcje. Zastraszyć bądź przekupić – ot, prosta dewiza managera. Niestety, wielkie plany spaliły na panewce, bo chociaż powstała płyta intrygująca i ciekawa stylistycznie, to prezentująca muzykę, która w żaden sposób nie mogła nawiązać do najwspanialszych dokonań BS (a takiej w tym momencie trzeba było zespołowi). Born Again nie miała pop-rockowej siły przebicia, którą opanował do perfekcji zespół muzyków związanych z Osbournem. Ba, z planów hegemoni i dominacji wyszedł wypisz – wymaluj scenariusz filmu Spinal Tap. Wracając jednak do początku. Ian Gillan nie traktował Iommiego poważnie – był to dobry koleżka do porządnego napicia się w barze (któż ma mocniejszą głowę od birminghamskiej klasy pracującej?), kumpel lubiący porządną zabawę i niezgorsze używki. Tyle, że trudno było wygadanemu i obytemu w świecie Gillanowi dojść do partnerskiego porozumienia Iommim i Butlerem, którzy zdawali się nadawać na zupełnie innych falach. Nie byli głupi – bynajmniej. Oboje prezentowali bardzo przyziemną ale przenikliwą inteligencję. Nie mieli jednak szerokich horyzontów. Nie potrafiliby zachwycać się kolejnymi klasycyzującymi motywami wplatanymi w utwory przez Jona Lorda, nie docenialiby kunsztu Rogera Glovera czy skomplikowanej aranżacji charakterystycznej dla, chociażby „In Rock”. Na pewno nie wybraliby się dobrowolnie na koncert Zappy i, o zgrozo, śpiewali o pierdołach. Naprawdę. Pierdołach pokroju Szatana, demonów, zjaw i tak dalej. A jednak Ian poza piciem lubił również pieniądze. A współudział w projekcie z Butlerem i Iommim pieniążki na pewno mógł przynieść. Nawet informacja, że dziwnym trafem nowy album ukaże się pod szyldem Black Sabbath nie zmroził Gillana. Nie oszukujmy się – informacja, że album powstanie jako płyta BS a nie projekt poboczny musiała powracać w rozmowach między muzykami a wokalistą. Nic nie mogłoby się stać bez jego zgody a podpisy Iana widniały pod dokumentami w których prawnicy zadbali o interesy obu stron. Podpisy te złożono na długo po wizycie Gillana i Iommiego w pubie w Oxford. Na długo po tym, jak oboje odzyskali umiejętność jasnego myślenia. Innym przejawem Wielkiej Wojny między Sharon a Donem było również sprowadzenie biednego, zmaltretowanego, wyniszczonego i niezmordowanie walczącego o zdrowie Billa Warda. Dla Dona nie miało znaczenia, w jakim psychicznym i fizycznym stanie znajdował się do niedawna perkusista. Nie interesowało go, że nagrywanie nowej płyty z Black Sabbath przywoływało po raz kolejny demony alkoholizmu, z którego Ward dopiero co się wyrwał. Finanse Warda nie były z gumy, zdrowie i detoks nie były za darmo, a oferta Dona nie mogła spotkać się z odmową. Wielka Wojna toczona w celu odbudowy Największego Zespołu Świata wkraczała na nowy poziom. Don odzyskał trzy czwarte oryginalnego składu, Don zaangażował jednego z najlepszych wokalistów na rynku, Don ukradł nawet grafika tworzącego dotychczas dla Ozzego – Steve’a Krushera Joule’a. Trzeba było jednak jeszcze czegoś – muzyki. No i tu właśnie za prorocze uznać należy słowa Geezera Butlera, z niepokojem zastanawiającego się jak to wszystko zabrzmi. A zabrzmiało intrygująco, niepokojąco, dziwnie, odpychająco a równocześnie w sposób, który przyciąga i zmusza do kolejnych odsłuchów. Mówiąc jednak wprost zabrzmiało dokładnie tak, jak nie powinna brzmieć płyta zwiastująca wielki powrót Największego Zespołu Świata. Album Born Again okazał się zaskakującym potworkiem, dziełem godnym kultu. Albumem, który nigdy i to w żadnym wymiarze egzystencji nie mógłby liczyć na uznanie ogółu. Czyli Don Arden poniósł porażkę. Do legendy przeszły zresztą sesje nagrywania płyty w, zamienionej na wspaniałe studio, posiadłości Richarda Bransona. Pisano już niejeden raz o tym jak to gnębiono kruchego psychicznie Warda (w sposób zupełnie bezrefleksyjny – nie dziwota, że po tych doświadczeniach zrezygnował następnie z uczestnictwa w trasie koncertowej), jak Gillan infantylnie i bez sensu izolował się od reszty muzyków (rozbił wielki namiot PRZED posiadłością mającą kilkadziesiąt pokoi), jak niektóre z rozrywek mogły przy mniejszej dozie szczęścia zakończyć się śmiercią wokalisty (chociażby pijacki wyścig wokół posiadłości samochodem Warda za którego kierownicą siedział Gillan – bezpośrednia inspiracja dla utworu „Trashed”). Dodać do tego należy godne skeczu Monty Pythona negocjacje zespołu z lokalnym księdzem, jak tu dostosować grafik prób chóru z próbami zespołu (inspiracja dla „Disturbing the Priest”). Warto również przypomnieć organizacyjną klęskę – wybudowanie scenografii koncertowej zawierającej kopię Stonehenge, której rozmiary przekraczały rozmiar oryginalnych kamieni! (ktoś pomylił stopy z metrami). Druga porażka Ardena przyszła jednak z innej strony. Steve Krusher Joule, projektant okładek Ozzego zdecydował się zaakceptować propozycję Dona na przygotowanie okładki albumu, ale uczynił to wyłącznie w celu zgarnięcia procentu od finalnej kwoty, którą miał obiecaną gdyby jego praca została odrzucona. Nie chciał wdawać się w przepychanki miedzy Sharon (dla której pracował) a Donem (którego chyba trochę się bał) postanowił więc wybrnąć z sytuacji dostarczając najgorsze, najbardziej banalne i pozbawione gustu dzieło jakie mogło wyjść spod jego rąk. Ta właśnie praca zdobi front płyty Born Again. Sam Joule twierdzi, że jego amatorska, bałamutna i pozbawiona wyczucia kolorów praca spodobała się Iommiemu i Butlerowi – ten maił powiedzieć, w charakterystyczny dla siebie sposób – że: „jest to gówno, ale wspaniałe gówno”. Wydaje się jednak, że nie był to argument decydujący. Nie na tym etapie kariery Sabbathów i nie przy tym zaangażowaniu Ardena. Zadecydowało, jak przypuszczam, jedynie nazwisko Krushera, które widniało również na kilku albumach solowych Ozzy’ego. Przekaz miał być jasny: Sharon nie potrafi utrzymać przy sobie nawet bliskich współpracowników. Upartość Ardena zadecydowała o tym, że jedna z bardziej intrygujących płyt Black Sabbath została opatrzona jedną z najgorszych, absolutnie najgorszych okładek w całej historii metalu. Trzecią porażką Ardena był fakt, że stymulowane przez niego Black Sabbath, tworzone wedle jego osobistego wzoru – Black Sabbath na funkcjonowanie którego nie szczędzono pieniędzy i zaangażowania, wydało na świat tylko jeden album, który, pomimo swojej wyjątkowości, w najmniejszy sposób nie wpłynął na kształt dalszych losów zespołu. Ian Gillan po trasie powrócił do Deep Purple nagrywając „Perfect Strangers” – jeden z najwspanialszych albumów rocka, Ward ponownie zaszył się w swojej kryjówce, Butler popadł w kryzys psychiczny a Iommi zmuszony został do nagrania swojej solowej płyty ponownie pod szyldem Black Sabbath. W tym samym czasie Ozzy nagrywał „Bark At The Moon” trzykrotnie pokryty platyną. Gdy zaś Iommi zachodził w głowę, jak to się stało, że najnowsza płyta nosi nazwę „Black Sabbath featuring Iommi” Ozzy cieszył się 6 miejscem na liście Billboardu dzięki sukcesowi „The Ultimate Sin”. Born Again okazała się więc totalną porażką. Ale tylko patrząc z punktu widzenia Ardena. Gdyby spojrzeć na ten album oczami fana musimy przyznać, że Black Sabbath podjęło odważny krok. I wykonało go pewnie i ze znawstwem. Sabbaci z Gillanem nie starali się nawiązywać do ery Dio. Nie próbowali odtworzyć klimatu towarzyszącego płytom nagranym z Ozzym. Stworzyli za to coś zupełnie nowego pod względem nastroju. Nadal mamy tu do czynienia ze świetnymi riffami Iommiego (chociaż czasami bardziej zdehumanizowanymi niż wcześniej) ale rozwój formacji przyrównałbym do podgatunków z kategorii horrorów. O ile za Ozzego mieliśmy do czynienia z klimatycznymi dreszczowcami a za Dio z przepełnionymi akcją survival horrorami to Gillan wraz z Black Sabbath stworzył dziwaczne, niepokojące ale przyciągające swoją innością kino gore. Pełne nieziemskich krzyków, wymyślnych tortur i zdeformowanych postaci. Być może wpływają na mnie bezsensowne teledyski towarzyszące utworom z tego albumu, ale jestem w stanie dać sobie uciąć paznokcie, że nawet bez ich znajomości obcowanie z albumem zakończy się dla słuchacza szczerym niepokojem. „Born Again” to jak eksperyment genetyka, który postanowił połączyć kod dwóch formacji, które oddzielnie dominowały w swoich niszach, aby otrzymać twór nie dający się w żaden sposób sklasyfikować. Patrząc jednak na pokraczne oblicze albumu „Born Again” dostrzegamy jednak te cechy, za które pokochaliśmy Black Sabbath (utwór tytułowy, preludia „Stonehenge” czy „The Dark”, początek „Zero The Hero” czy „Disturbing the Priest”) oraz Deep Purple („Hot Line”, „Digital Bitch”, „Keep It Worm”). Bez wątpienia w roku 1983 powstała płyta, która w żadnym stopniu nie spełniła pokładanych w niej nadziei ale taka, do której z przyjemnością można wracać po latach. Born Again z Ianem Gillanem za mikrofonem to nie był skład, który mógł dobrze rokować na przyszłość. On wypadł doskonale już na pierwszej płycie, którą przygotował. Inna sprawa, że była to płyta zupełnie nie pasująca do ówczesnych oczekiwań decydentów. Tylko czy powinno to obchodzić nas, fanów? Kuba Kozłowski, Ocena: 5 – 1- poniżej wszelkiej krytyki 2- cudem się prześlizgnął 3- przeciętnie, ale w normie 4- synu, jesteśmy dumni 5- gratuluje prymusie! 6- blisko absolutu (Łącznie odwiedzin: 1 018, odwiedzin dzisiaj: 1)
The fact that it's possible to comprise a separate Top 20 to go toe-to-toe with 99 per cent of other bands using the three Ronnie James Dio-era albums (four if you count 2009’s Heaven And Hell
[{"id":22,"name":"guest","above5p":true,"career":{"name":"gościnnie"},"ranking":{"name":"Występów gościnnych","link":"#unkown-link--personRolesAjax--","url":"/ranking/person/guest"},"rating":{"count":3,"rate": aktorskiej"}}]7,33 oceny gry aktorskiej Brytyjska grupa hard rockowa Black Sabbath powstała w 1969 roku w Birmingham w Anglii, uważana jest za jednego z prekursorów heavy metalu. Zespół powstał jako kwartet, który tworzyli Anthony "Tony" Iommi, William "Bill" Ward, John "Ozzy" Osbourne i Terence "Geezer" Butler. Początkowo nazywał się The Polka Tulk Blues Band, Polka Tulk, następnie Earth, aż ostatecznie Black Sabbath (tytuł okultystycznej powieści Dennisa Wheatleya). Zespół zadebiutował w 1970 roku singlem "Evil Woman (Don't Play Your Games with Me)" – coverem nagrania Crow. Pierwszy album grupy, "Black Sabbath", ukazał się w tym samym roku i odniósł niespodziewany sukces na Wyspach Brytyjskich (uplasował się w Top Ten zestawienia najlepiej sprzedających się płyt długogrających). Następny album, "Paranoid" (1970), zdobył popularność nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale także w Stanach i znalazł ponad cztery miliony nabywców. Również dwa kolejne longplaye, "Master of Reality" (1971) i "Black Sabbath, Vol. 4" (1972) rozeszły się w milionowych nakładach. Wydany w 1973 roku album "Sabbath Bloody Sabbath" sygnalizował pierwsze zmiany w twórczości grupy. W tym czasie muzycy borykali się z problemami narkotykowymi oraz trudnościami z zarządzaniem grupą. Pomimo kłopotów w 1975 roku ukazał się szósty LP Black Sabbath – "Sabotage", który został doskonale przyjęty w Wielkiej Brytanii, jednak słabiej za oceanem. Niestety kolejna płyta, "Technical Ecstasy" (1976), okazała się niepowodzeniem, podobnie jak "Never Say Die!" (1978). W roku 1979 grupę opuścił Ozzy Osbourne, który rozpoczął karierę solową. Jego miejsce zajął założyciel Rainbow, wokalista Ronnie James Dio. Niebawem ukazała się bardzo dobrze przyjęta płyta "Heaven and Hell" (1980). Rok później grupa zaprezentowała album "Mob Rules", który prawie powtórzył sukces poprzednika. W 1983 roku Ronnie James Dio pożegnał się z Black Sabbath. Jego miejsce na krótko zajął Ian Gillan (wokalista Deep Purple, grupy rywalizującej z Black Sabbath). Zespół Black Sabbath kontynuował działalność ze zmiennym szczęściem, starając się zachować swoje oryginalne brzmienie mimo dalszych zmian personalnych. Jedynym muzykiem, który w niej pozostał z pierwotnego składu, był Tony Iommi. W 1985 roku na koncercie Live Aid grupa wystąpiła w oryginalnym składzie z Ozzym Osbourne'em. Kolejne informacje o powrocie Ozzy'ego do Black Sabbath pojawiły się w roku 1992. Pięć lat później w rodzinnym Birmingham czterej oryginalni muzycy grupy (Iommi, Osbourne, Ward i Butler) nagrali dwupłytowy album, zatytułowany "Reunion", który ukazał się w roku 1998 i poza nagraniami koncertowymi zawierał dwa premierowe utwory. Wydawnictwo okazało się ogromnym sukcesem i pokryło się platyną, a formacja otrzymała nagrodę Grammy. W roku 2001 muzycy ponownie połączyli siły, aby wystąpić podczas Ozzfest. W tym czasie funkcję wokalisty zespołu pełnił Tony Martin. W 2006 roku grupa została rozwiązana. Black Sabbath powrócili w prawie oryginalnym składzie (oprócz Billa Warda) w 2011 roku, by nagrać pierwszy od trzydziestu lat album z Ozzym Osbourne'em jako wokalistą – wydany w 2013 roku "13". Więcej Zmień kryteria filtrowania W skład zespołu wchodzili: - Ozzy Osbourne (1969-1977, 1978-1979, 1985, 1997-2006, 2011-2017; wokal, harmonijka ustna, syntezatory); - Tony Iommi (1969-2006, 2011-2017; gitara prowadząca, gitara rytmiczna, instrumenty klawiszowe, syntezatory, flet); - Geezer Butler (1969-1979, 1980-1985, 1987, 1990-1994, 1997-2006, 2011-2017; gitara basowa, syntezatory); - Bill Ward (1969-1980, 1982-1983, 1985, 1994, 1997-2006, 2011-2012; perkusja, instrumenty perkusyjne, wokal, wokal wspomagający); - Dave Walker (1977; wokal); - Ronnie James Dio (1979-1982, 1991-1993, 2006; wokal); - Geoff Nicholls (1979-2004, 2006; instrumenty klawiszowe); - Vinny Appice (1980-1982, 1991-1993, 1998, 2006; perkusja); - Ian Gillan (1982-1984; wokal); - Bev Bevan (1983-1984, 1987; perkusja, instrumenty perkusyjne); - David Donato (1984-1985; wokal); - Eric Singer (1985-1987; perkusja); - Dave Spitz (1985-1986, 1987; gitara basowa); - Glenn Hughes (1985-1986; wokal); - Ray Gillen (1986-1987; wokal); - Bob Daisley (1986; gitara basowa); - Tony Martin (1987-1991, 1993-1997; wokal); - Terry Chimes (1987; perkusja); - Jo Burt (1987; gitara basowa); - Cozy Powell (1988-1991, 1994-1995; perkusja); - Laurence Cottle (1988-1989; gitara basowa); - Neil Murray (1989-1991, 1994-1995; gitara basowa); - Bobby Rondinelli (1993-1994, 1995; perkusja); - Mike Bordin (1997; perkusja). W 1992 roku przewinął się przez zespół legendarny wokalista Rob Halford (Judas Priest), jednak opuścił go po... roku 1979 z grupy odszedł Ozzy Osbourne, który rozpoczął karierę solową. istnieją tylko następujące płyty tegoż bandu: With OZZY * Black Sabbath * Paranoid * Master Of Reality * Reunion (live) With DIO * Heaven And Hell * Mob Rules * Live Evil (koncertówka) * Dehumanizer With IAN GILLAN * Born Again With TONY MARTIN * Cross Purposes * Forbidden (najsłabsza ... więcej Tak! Już nie mogę się doczekać tej legendy u nas. :) Tym bardziej, że mam świadomość, że to być może ostatni ich koncert w naszym kraju. Po prostu trzeba tam być. Zagrają 11 czerwca 2014 w łódzkiej Atlas Arenie. :) Bilety dość drogie, ale nie ma się co dziwić - w końcu to Legenda! (Przez duże ... więcej Z kim w skadzie Sabbath byli lepsi z Ozzym czy Dio? Ja uważam że z Ozzym. Podchwyciłem pomysł od jednego z użytkowników. Oceniamy według własnego uznania. Mi wszystkich nie chce się oceniać więc ograniczę się do dorobku z Ozzym na wokalu. Black Sabbath 5/5 Uwielbiam, zwłaszcza otwierający utwór. Bardzo mroczny, klimatyczny. W ogóle cała płyta taka jest ... więcej Moim zdaniem NIB albo The Wizard, chociaż Paranoid i Evil Woman też są wporządku
Born Again. 4. 39. Born Again on elokuussa 1983 julkaistu Black Sabbath -yhtyeen yhdestoista albumi. Se on ainoa yhtyeen albumi, jolla laulaa Deep Purplesta tunnettu Ian Gillan. Kokoonpanoa onkin toisinaan nimitetty ”Deep Sabbathiksi”. [5] Albumilla soittaa Black Sabbathin alkuperäinen rumpali Bill Ward, jonka tilalla kiertueella soitti Jeśli Black Sabbath, to tylko z Ozzym - no, ewentualnie z Dio, ale to przecież tak naprawdę Heaven & Hell. Takie na ogół panują opinie pośród fanów grupy z Birmingham. Czemu nikt nie chce pamiętać ich epizodu z wokalistą Deep Purple? AntyTeza to cykl, w którym prezentujemy kontrowersyjne płyty znanych i cenionych artystów. Po latach można na nie spojrzeć w nowym świetle, z szerszej perspektywy, bez niesprzyjających okoliczności. Czy to naprawdę nieudane albumy? Postaramy się przyjrzeć problemowi z różnych stron i sprzeciwić utartym przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych Black Sabbath stał się jednym z najbardziej toksycznych składów w historii rocka. Zespół nie potrafił się dogadać z Ozzym Osbournem, co skończyło się bolesnym rozstaniem na wiele lat. Perkusista Bill Ward wspomina tamten okres jako niekończącą się libację alkoholową i to właśnie tę używkę - pośród narkotyków - podaje jako główną przyczynę ówczesnych się, że po wyrzuceniu problematycznego wokalisty, zespół wzorowo się odrodził, odnajdując zupełnie nową tożsamość z Ronniem Jamesem Dio u boku. O ile niemała grupa fanów uznaje wyłącznie dorobek Black Sabbath powstały w latach siedemdziesiątych, „Heaven & Hell” ma grono wiernych zwolenników i spokojnie można uznać, że to najbardziej ceniony album zespołu bez Ozzy' jednak jest, że to już zupełnie inna kapela, co ćwierć wieku po premierze tej płyty potwierdziło powstanie zatytułowanego w ten sam sposób zespołu. Dio śpiewał w zupełnie inny sposób niż Książę Ciemności, co wymogło też zmiany w procesie kompozycyjnym i mocno odcisnęło się na powstałym wówczas materiale. Sprawę celnie podsumował Zakk Wylde: Kiedy słuchasz Black Sabbath z okresu z Ronniem Jamesem Dio, to nie jest tak naprawdę Black Sabbath. Powinni byli nazwać ten projekt od początku Heaven & Hell, bo ten album nie ma nic wspólnego ze starym Black Sabbath. Ma z tym zespołem tyle samo wspólnego, co dajmy na to „Blizzard of Ozz”. To zupełnie inna muzyka. I pewnie można było już wtedy przewidywać, że nowy skład nie wytrzyma zbyt długo. „Mob Rules” nie powtórzył sukcesu poprzednika - ani komercyjnego, ani tym bardziej artystycznego - stanowił za to pewien obraz panującej wówczas w zespole atmosfery, która z każdym dniem stawała się gorsza. Finałem nieciekawej sytuacji była koncertówka „Live Evil”. Ronnie James Dio wspominał, że zespół był już wówczas skończony. Nie mogę nawet słuchać tej płyty, jest na niej zbyt wiele problemów. Jeśli przyjrzycie się liście płac, zwrócicie uwagę, że wokal i perkusja zostały zapisane z boku. Przejrzyjcie książeczkę i porównajcie sobie, ile w niej jest zdjęć Tony'ego Iommiego, a ile moich i Vinny'ego Appice'a. Choć w listopadzie 1982 roku Dio faktycznie zabrał ze sobą Vinny'ego Appice'a, by stworzyć nowy zespół, Black Sabbath wcale nie rozważał zakończenia kariery. Wręcz przeciwnie, od razu wziął się za poszukiwania nowego wokalisty. Wybór, na który ostatecznie się zdecydował, należy do największych kuriozów w historii rocka. Do współpracy zaproszono bowiem Iana Gillana z Deep ile oba zespoły stanowią niepodważalną klasykę cięższego brzmienia, a ich wkład w rozwój heavy metalu jest nie do przecenienia, ich twórczość jest odmienna jak - nie szukając daleko - niebo i piekło. Black Sabbath, zgodnie z tytułem, czerpał inspirację z najmroczniejszych piekielnych czeluści i opowiadał mrożące krew w żyłach historie przy zdehumanizowanych, ciężkich riffach. I o ile Deep Purple nie grał wcale ciszej, daleko mu było do atmosfery rodem z pewnością wokół „Born Again” narosłoby znacznie mniej kontrowersji, gdyby muzycy - tak jak po latach radził im Zakk Wylde już przy przygodzie z Dio - zdecydowali się na projekt pod zmienionym szyldem. Tak zresztą zakładał pierwotny plan, lecz naciski ze strony wytwórni i menedżera, Dona Ardena, nakazały im nagrywać dalej jako Black usprawiedliwiała to kolejna zmiana w składzie: na miejsce Vinny'ego Appice'a wszedł z powrotem perkusista marnotrawny, Bill Ward, który po odwyku był nowym człowiekiem. Nie wytrwał niestety w swoim postanowieniu zbyt długo - lęk przed koncertowaniem zepchnął go z powrotem w szpony alkoholizmu, a na trasie promującej „Born Again” ponownie zastąpił go kto inny. Opiekę nad nagraniami objął Robin Black, który współpracował wcześniej z Black Sabbath przy „Sabotage”. Te jednak odbywały się w dość specyficzny sposób. Dość wspomnieć, że sam Ian Gillan nie mieszkał z resztą zespołu w The Manor Studio - zamiast tego rozstawił przed nim... własny, ogromny namiot. Miał w nim nawet osobną kuchnię i oznacza to jednak, że wokalista Deep Purple nie zaangażował się w pracę twórczą. Był pomysłodawcą udanie otwierającego album, dynamicznego i potężnego „Trashed”. Co ciekawe tekst utworu oparł o własne doświadczenia: kiedy to pożyczył sobie nowy samochód Billa Warda i po wizycie w lokalnym pubie zorganizował sobie wyścigi po torze zlokalizowanym na posesji The Manor Studio. Co prawda samochód skończył wywrócony i w płomieniach, ale wokaliście nic się nie stało, a dla kawałka chyba było warto...Gillan był również odpowiedzialny za tekst prawdopodobnie najbardziej udanej kompozycji na płycie, „Disturbing the Priest”. Prawie sześciominutowy kawałek przeszywa duszną atmosferą, krzykiem wokalisty i metalicznym riffem Iommiego, w którym można upatrywać początków industrial metalu. Inspiracją do opowiedzianej w nim historii były próby, które zespół odbywał obok okolicznego kościoła, dosłownie „przeszkadzając księdzu”. Najdłuższa na płycie kompozycja „Zero The Hero” aż kipi pomysłami, z których na czele wysuwa się motoryczny riff prowadzący przez jej większą część. Brzmi znajomo? Guns N' Roses wykorzystał jego lekko zmodyfikowaną wersję w jednym ze swoich największych przebojów, „Paradise City”. To też jeden z najlepiej brzmiących fragmentów płyty, do której największych wad faktycznie należy niedopracowana sprawą nowego wokalisty zespół udał się również na nieodwiedzane wcześniej w swoich tekstach rejony, jak w konwencjonalnie rockowym, opartym na erotycznych aluzjach „Hot Line”. Tutaj z kolei riff Iommiego był prawdopodobnie - jak sam wspomina w swojej biografii - inspiracją dla „(You Gotta) Fight for Your Right (To Party!)” Beastie mógł pokazać pełnię umiejętności wokalnych dzięki posępnemu utworowi tytułowemu, choć przez cały krążek jego głos sprawia, że Sabbath jest głośniejszy niż kiedykolwiek. Jeśli komukolwiek wydaje się, że jego barwa zupełnie nie pasuje do warstwy muzycznej i muzycy nie mogli dokonać dziwniejszego wyboru, chyba nie pamięta epizodu z 1992, kiedy zespół wspomógł... Rob Halford (sytuacja powtórzyła się w 2004 roku). Zespół postanowił uczynić materiał spójniejszym, dodając dla klimatu dwa krótkie przerywniki. Warto wspomnieć zwłaszcza o „Stonehenge”, bo to właśnie przez niego Don Arden i Geezer Butler wpadli na pomysł wykorzystania ogromnych megalitów na promującej krążek trasie koncertowej. Sprawę najlepiej wyjaśni ten drugi... Don spisał odpowiednie wymiary głazów do przygotowania i przekazał menedżerowi tournée. Problem w tym, że zapisał je w metrach, mimo że miał na myśli stopy. Zamiast piętnastu stóp, przygotowano mu głazy na piętnaście metrów. Miały 45 stóp i nie mieściły nigdzie na żadnej scenie, więc musieliśmy je trzymać w magazynie. Kosztowały majątek, ale nie było na Ziemi takiej sceny, gdzie by się zmieściły. Całą sytuację dobitnie wyśmiano w filmie „Oto Spinal Tap”.Mimo że „Born Again” został zmieszany przez krytyków z błotem, radził sobie całkiem nieźle na listach sprzedaży w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych. Po latach jego postrzeganie uległo pewnej poprawie i nie brakuje muzyków, którzy otwarcie przyznają się do swojego uwielbienia dla niego. Należy do nich Lars Ulrich oraz Chris Barnes, ex-wokalista Cannibal Corpse, który przygotował nawet cover „Zero the Hero”.Sam Ozzy Osbourne przyznawał po premierze, że to najlepszy krążek Sabbathów nagrany bez niego. Tony Iommi krytykował go po latach przede wszystkim za produkcję, która faktycznie mogłaby być lepsza. Sam materiał nie zasłużył sobie jednak na tak złą opinię, jaką często się o nim słyszy. Największym grzechem „Born Again” jest koszmarna okładka - tej nie da się w żaden sposób jak Wy wspominacie „Born Again” Black Sabbath? Born again You'll be born again If you want to be a king for a day Just do what I say Everybody's got to think like a hunter Just search for your pray Be alive through the night and the day Just do it my way 8. Hot Line Take me to the river baby drink my wine When I'm going down won't you throw me a line Lead me to religion take me up them stairs -10% Kategorie: Książki obcojęzyczne / angielskie / Music, Stage and Screen Typ okładki: miękka okładka Wydawca: Wymer Publishing Wymiary: EAN: 9781912782390 Ilość stron: 282 Data wydania: 2020-08-28 Jest to data ukazania się towaru w danej wersji na rynku Zamówienia:0 - 99 PLN>99 PLNCzas dostawy: Odbiór osobisty w księgarni 0 zł0 zł1 dzień roboczy InPost Paczkomaty 24/7 (Płatność online) zł0 zł1-2 dni robocze InPost Paczkomaty - Paczka w Weekend (Płatność online) zł0 zł1-2 dni robocze Poczta Polska (Płatność online) zł0 zł3-5 dni roboczych Poczta Polska (Płatność za pobraniem) zł0 zł3-5 dni roboczych Kurier UPS (Płatność online) zł0 zł1 dzień roboczy Kurier UPS (Płatność za pobraniem) zł0 zł1 dzień roboczy Wysyłka zagranicznaSprawdź szczegóły > 94,00 zł 103,90 zł Oszczędzasz 9,90 zł In this scintillating sequel to Sabotage! Black Sabbath in the Seventies, Martin Popoff blows up the kaleidoscopic narrative of the Sabs over the ensuing twenty years, dissecting each and every of the band's ten studio albums and two (and-a-half) live albums produced over that time period. So this is the book where we hear the gripes, snipes, swipes and thumbs-up likes from Ronnie James Dio, Ian Gillan, Glenn Hughes, Tony Martin and finally once more Ozzy Osbourne, as they remark upon this institution coddled by the anchor of the band Tony Iommi, who valiantly held Black Sabbath together through many years of blood, sweat and Tyrs. Heaven and Hell, Mob Rules, Live Evil, Born Again, Seventh Star, The Eternal Idol, Headless Cross, Tyr, Dehumanizer, Cross Purposes, Forbidden and finally, extensively broken down, Reunion... they're all here, song by song, the hirings and the firings highlighted and explained. Incorporating talk from over 60 interviews conductive with band members and other relevant parties over 25 years, make no mistake-this is the most in-depth examination of the band during this timeframe ever executed. So come one and all, re-love modern-era Black Sabbath all over again-you'll be pleasantly surprised at how much dastardly doom there is from Tony Iommi that you need to know and embrace once again. Zamieszczenie recenzji nie wymaga logowania. Sklep nie prowadzi weryfikacji, czy autorzy recenzji nabyli lub użytkowali dany produkt. Album Rating: 4.0. If the original Black Sabbath was the soundtrack of a Gothic Mario Bava film, Born Again would be the soundtrack of a cheesy grindhouse film by Lucio Fulci. Born Again is technically not a good album, but the cheesy b-movie atmosphere on it, just makes it an underrated masterpiece for me.

Potwierdź że nie jesteś robotemSzanowny Użytkowniku, wykryliśmy nietypowy ruch z Twojej sieci, prosimy o uzupełnienie dodatkowego zabezpieczenia potwierdzającego, że nie jesteś robotem. W celu weryfikacji prosimy o prawidłową odpowiedź na poniższe nieprawidłową odpowiedź! Pozostały Ci 4 wspak frazę: LUTY

Born Again, the most controversial album in the Black Sabbath story, finally gets a Deluxe Edition overhaul that remasters the nine songs from the original and adds a pair of outtakes and a period live broadcast. The sequence of events that led to Ian Gillan teaming up with Iommi, Butler and Ward back in 1983 is well documented and suffice to
Szósty album legendarnej grupy BLACK SABBATH ukaże się ponownie w wersji Super Deluxe, i zawierać będzie na nowo zremasterowany oryginalny album, 13 nigdy niepublikowanych nagrań na żywo z 1975 roku, oraz siedmiocalowy singiel “Am I Going Insane (Radio)”/”Hole In The Sky” z okładką-reprodukcją japońskiego wydania. Kiedy w 1975 roku Black Sabbath wchodził do studia żeby nagrać swój szósty album “Sabotage”, zespół był uwikłany w skomplikowany proces sądowy ze swoim byłym managerem. Muzycy czuli się osaczeni, niemal sabotowani przez całą sytuację – stąd właśnie nazwa albumu – paradoksalnie jednak to uczucie przelane zostało na intensywność muzyki, którą stworzyli w studio. Pomimo tego jak bardzo uwaga zespołu był wówczas rozproszona, muzykom udało się stworzyć jeden ze swoich najbardziej dynamicznych i paradoksalnie niedocenianych albumów w swojej karierze. BMG składa hołd patronom heavy metalu, tworząc kolekcjonerskie wydanie zawierające na nowo zremasterowaną wersję oryginalnego albumu oraz pełen koncert zarejestrowany na trasie w 1975 roku. SABOTAGE: SUPER DELUXE EDITION dostępny będzie od 11 czerwca 2021 r. w wersji 4 LP na 180 gramowych winylach plus siedmiocalowy singiel, zawierający radiową wersję “Am I Going Insane (Radio)” oraz “Hole In The Sky” na stronie B oraz opakowany w reprodukcję rzadkiego japońskiego wydania tego singla. Dostępna będzie także wersja 5 CD. Obydwie wersje są już możliwe do zamówienia pod tym linkiem: Na nowo zremasterowany album będzie także dostępny przez serwisy streamingowe i do pobrania w dniu premiery. Już dziś można posłuchać utworu “Am I Going Insane (Radio)” pod tym linkiem: BLACK SABBATH Ozzy Osbourne, Tony Iommi, Geezer Butler i Bill Ward nagrali “Sabotage” w Londynie i Brukseli, a drugim producentem albumu został Mike Butcher. Osiem utworów zostało wydanych najpierw w lipcu 1975 roku w Stanach, gdzie płyta pokryła się złotem, a potem w sierpniu w Wielkiej Brytanii, gdzie album zyskał status srebrnej płyty. “Sabotage” zyskał także przychylność prasy, dostając wszędzie pozytywne recenzje za mocne pozycje takiej jak “Hole In The Sky” i “Symptom Of The Universe” a także bardziej eksperymentalny “Supertzar”, na którym zagościła harfa, meltoron i Brytyjski Chór Kameralny. SABOTAGE: SUPER DELUXE EDITION przedstawi także 16 utworów nagranych na żywo, z których 13 nigdy nie zostało dotąd wydanych. Zarejestrowane zostały one w 1975 roku, w trakcie trasy koncertowej kwartetu po USA, promującej ten album. Na dodatkowych płytach znajdą się koncertowe wykonania takich utworów jak “Spiral Architect” z debiutanckiego albumu grupy “Black Sabbath”, czy “Sabbra Cadabra” z poprzedniej płyty “Sabbath Bloody Sabbath” z 1973 roku. Sam “Sabotage” reprezentują takie utwory jak “Hole In The Sky” czy “Megalomania”. Muzyce towarzyszyć będzie historia albumu spisana w książeczce dodanej do albumu, która zawierać będzie także wypowiedzi członków zespołu i prasy muzycznej. Znajdą się tam również rzadkie zdjęcia i wycinki prasowe z tego okresu. Poza tym, w box secie znajdzie się też replika książeczki koncertowej z koncertu w Madison Square Garden w 1975 r. oraz kolorowy plakat trasy “Sabotage” z tego samego roku. SABOTAGE: SPER DELUXE EDITION Dostępne wersje 4 LP + 7’’ oraz 4 CDPremiera Wydawca: BMG Wydanie CD Pierwsza płyta: Original Album Remastered “Hole In The Sky”“Don’t Start (Too Late)”“Symptom Of The Universe”“Megalomania”“Thrill Of It All”“Supertzar”“Am I Going Insane (Radio)”“The Writ” Druga płyta: North American Tour Live ’75 “Supertzar”/“Killing Yourself To Live” *“Hole In The Sky” “Snowblind” *“Symptom Of The Universe” “War Pigs” *“Megalomania” “Sabbra Cadabra” *Jam 1 including guitar solo *Jam 2 including drum solo *“Supernaut” *“Iron Man” * Trzecia płyta: North American Tour Live ’75 Guitar Solo including excerpts of “Orchid” and “Rock ’n’ Roll Doctor” *“Black Sabbath” *“Spiral Architect” *“Embryo”/“Children Of The Grave” *“Paranoid” * Czwarta płyta: “Am I Going Insane (Radio)” – Single Edit“Hole In The Sky” Wydanie winylowe: Pierwsza płyta: Original Album Remastered Side One “Hole In The Sky”“Don’t Start (Too Late)”“Symptom Of The Universe”“Megalomania” Side Two “Thrill Of It All”“Supertzar”“Am I Going Insane (Radio)”“The Writ” Druga płyta: North American Tour Live ’75 Side Three “Supertzar”/“Killing Yourself To Live” *“Hole In The Sky” “Snowblind” * Side Four “Symptom Of The Universe” “War Pigs” * Trzecia płyta: North American Tour Live ’75 Side Five “Megalomania” *“Sabbra Cadabra” * Side Six Jam 1 including guitar solo *Jam 2 including drum solo *“Supernaut” Czwarta płyta: North American Tour Live ’75 Side Seven “Iron Man” *Guitar Solo including excerpts of “Orchid” and “Rock ’n’ Roll Doctor” *“Black Sabbath” * Side Eight “Spiral Architect” *“Embryo”/“Children Of The Grave” *“Paranoid” * 7” Single “Am I Going Insane (Radio)” – Single Edit“Hole In The Sky” * utwory dotąd niepublikowane źródło: BMG Powiązane Artykuły
Born Again, an Album by Black Sabbath. Released 7 August 1983 on Vertigo (catalog no. 814 271-1; Vinyl LP). Genres: Heavy Metal, Hard Rock. Rated #664 in the best albums of 1983. Featured peformers: Ian Gillan (vocals), Tony Iommi (guitar, effects, flute), Geezer Butler (bass, effects), Bill Ward (drums, percussion), Geoff Nicholls (keyboards), Robin Black (producer, engineer), Black Sabbath
H8m7Ia.
  • 588bye82d5.pages.dev/45
  • 588bye82d5.pages.dev/41
  • 588bye82d5.pages.dev/89
  • 588bye82d5.pages.dev/40
  • 588bye82d5.pages.dev/27
  • 588bye82d5.pages.dev/56
  • 588bye82d5.pages.dev/17
  • 588bye82d5.pages.dev/29
  • black sabbath born again recenzja